Bardzo modny ostatnimi czasy trend zero waste można śmiało przenieść do kuchni. W końcu to tutaj produkujemy najwięcej odpadów. Ale od początku… Co znaczy „zero waste”? Wyrażenie to pochodzi z języka angielskiego i w znaczeniu dosłownym oznacza „zero marnowania”. Tak też najlepiej rozumieć jego sens, szczególnie w kuchni. Trzeba przyglądnąć się temu jak gotujemy, ile kupujemy i ile wyrzucamy jedzenia. Czasem w bardzo prosty sposób można zrobić coś z niczego i zaoszczędzić pieniądze. Weźmy takiego brokuła. Przyjęło się, że zjadamy różyczki, a łodygę wyrzucamy. To wielki błąd! Brokuła można jeść w całości, łodyga ma bardzo dużo smaku. Różyczki można dodać do sosu śmietanowego i podać z makaronem, a z łodygi można ugotować bardzo smaczną zupę krem, najlepiej na rosole. Skoro już mowa o rosole, a dokładnie wywarze warzywnym, bardzo ciekawym pomysłem jest ugotowanie go na obierkach! Marchewkę, pietruszkę i selera należy porządnie umyć i obrać. Obierki mają tyle samo smaku i aromatu co reszta warzywa. Do tego dorzućmy twardy głąb kapusty, który najczęściej ląduje w koszu. Cebula, czosnek i wywar warzywny gotowy. Po ugotowaniu trzeba tylko przecedzić go przez sitko. Jeśli chcemy nie marnować jedzenia dobrze będzie również wyposażyć się w pojemniki do mrożenia. Bardzo często zostaje nam obiadu, nawet jeśli jest to tylko jedna porcja, warto ją zamrozić. Któregoś dnia, kiedy uzbiera się kilka różnych obiadów, należy wszystkie wyciągnąć i każdy zje to na co ma ochotę. Jeśli tylko trochę rozglądniemy się w okół siebie możemy bardzo ograniczyć liczbę produkowanych śmieci.